

Wracając w nocy od rodziców do domu około 60km/h nagle zapalił się check, słychać było delikatne stuknięcie i dźwięk jakby odpalonej wiertarki. Auto zgasło przy próbie uruchomienia znów wiertarka... w pierwszej chwili myślałam że strzeliła pompa wody lub zerwał się pasek rozrządu... Zaholowałam auto do domu i na drugi dzień po odchyleniu pokrywy rozrządu, wszystko było wiadome. Pękła rolka napinająca, pasek zsunął się do połowy a drugą połowę objechało do zera z zębów



Jedno jest wiadome, silnik to śmieć

W tej chwili mam dwa wyjścia:
- Wkładam drugi słupek c25xe i dalej jeżdżę (buda wciąż jest zadziwiająco zdrowa i w newralgicznych miejscach nie ma rdzy), ale to się wiąże z kosztami na które w tej chwili mnie nie stać. Wiadomo, kupno drugiego słupka, nowy rozrząd, uszczelki, swap...
- Rozkładam auto na części i kupuję coś nowszego (oczywiście nie biorę pod uwagę innej opcji niż Astra). Jeśli będą chętni na więcej niż połowę części (lista w pierwszym poście tematu) to zacznę ją rozbierać. Chyba, że znajdzie się kupiec na całość tak jak stoi za jakąś sensowną gotówkę...
I teraz jestem między młotem a kowadłem... bo lubię to auto i wciąż sprawia mi radochę, tym bardziej, że jej stan blacharski i techniczny ogólnie jest bardzo dobry i szkoda mi jej na części rozbierać. Ale jeśli naprawy mają przewyższyć jej wartość to się mija z celem :/